KULTURA WYSOKA I NISKA, RODZIMA I OBCA

Władysław Tyrański

W krakowskim Klubie Wtorkowym ogłoszono powstanie nowej instytucji kultury w Krakowie – orkiestry kameralnej Capella Nova. Uczynili to (wtorek, 6 marca 2012, „Imbir”, ul. św. Tomasza 35) muzycy wyrzuceni z miejskiej orkiestry kameralnej Capella Cracoviensis, zespołu o dużej renomie w Polsce i na świecie. Założyli stowarzyszenie, które zapewni nowemu zespołowi zaplecze organizacyjno-finansowe, co spoczywa w przypadku Capelli Cracoviensis na krakowskim magistracie.

Rozgoryczeni muzycy twierdzą, że prezydent Krakowa Jacek Majchrowski dokonał w jesieni 2008 roku mordu na ich orkiestrze, oddając jej dyrekcję – po Stanisławie Gałońskim – Janowi Tomaszowi Adamusowi, który całkowicie zmienił profil repertuarowy Capelli Cracoviensis z ogromną szkodą dla wysokiej marki zespołu ustalonej pod niemal 40-letnią dyrekcją Gałońskiego. Przez następne dwa lata trwała wojna podjazdowa między nowym dyrektorem i artystami negującymi jego poczynania. Adamus zwalniał krnąbrnych muzyków, sprzedawał zbędne, jego zdaniem, instrumenty. Mimo upływu czasu konflikt znów się zaognił, co dowodzi, że mamy do czynienia z wydarzeniem niepokojącym.

„Sprawa” Capelli Cracoviensis wydostała się już poza opłotki Krakowa. Na początku stycznia odbyła się ogólnopolska akcja „Gramy nutę przez minutę”, w której wzięli udział instrumentaliści i śpiewacy zespołów muzyki poważnej z Krakowa, Warszawy, Częstochowy, Zabrza, Białegostoku, Gdańska i Szczecina. Dokładnie w południe – przerywając trwające próby – zagrali i zaśpiewali przez minutę wysokie „C”, solidaryzując się w ten sposób z kolegami walczącymi o zachowanie dotychczasowego profilu CC. Krakowski Dziennik Polski przytoczył na tę okoliczność słowa Grzegorza Wieczorka z Opery Bałtyckiej w Gdańsku – „było to też wysokie C dla kultury polskiej, aby urzędnicy i decydenci pamiętali, że naród istnieje dzięki kulturze”.

Wypowiedź ta ujawnia drugi wątek konfliktu dyrektora Adamusa z zespołem Capelli Cracoviensis. Pierwszy to fakt, że zwalnia on ludzi z pracy i czyni to w sposób niezbyt kulturalny. Wątek drugi to zaprzepaszczenie 40-letniego dorobku uznanej instytucji kulturalnej i to pod jej własnym szyldem. Prezydent Majchrowski, a bezpośrednio jego były już pełnomocnik ds. kultury Filip Berkowicz, który pilotował oddanie dyrekcji Capelli Adamusowi, zdają się uważać, iż pod starym szyldem doskonałej orkiestry równie dobrze oferować można produkcje o wiele mniej doskonałe. Pół biedy, gdyby zespół CC obniżył loty sam z siebie. W tym jednak przypadku usunięci z orkiestry zostali instrumentaliści o wysokich umiejętnościach, potwierdzonych przez lata wspólnego koncertowania. Czują więc, że padli ofiarą jakiegoś oszustwa ze strony władzy, że pozbawieni zostali dobra publicznego stworzonego ich wysiłkiem, a utwierdza ich w tym reakcja solidaryzujących się z nimi muzyków z całej Polski. Czy zatem „organ właścicielski”, jakim jest prezydent Krakowa, nie posunął się za daleko?

To niełatwe pytanie w dobie wolnorynkowej polityki kulturalnej i bezwzględnego respektowania „świętego prawa własności” także w obszarze „kultury wysokiej”. Tym bardziej że w parze z tym prawem niekoniecznie idzie zdrowy rozsądek. Kłóci się z nim wymiana dobrej marki dawnej Capelli Cracoviensis na markę jeszcze nieustaloną. Czy to nie nowi muzycy z orkiestry Adamusa, a nie starzy z orkiestry Gałońskiego, powinni zakładać dzisiaj stowarzyszenie i przebijać się do sławy konkurując uczciwie z Capellą Cracoviensis?

Na tzw. nadzór właścicielski szczególnie wrażliwe są instytucje kulturalne i media. Aktualny przykład krakowski to zawirowania w lokalnym Dzienniku Polskim. Kilka miesięcy temu nowy właściciel „Dziennika”, tj. niemiecka Grupa Wydawnicza Polskapresse, wymienił redaktora naczelnego i jego zastępcę. Operacja sama w sobie normalna, ale prowadząca w zamierzeniu nowego właściciela do zmiany utrwalonego, prawicowego profilu gazety, a ponadto do zmonopolizowania lokalnego rynku prasowego, ponieważ ten sam niemiecki wydawca wykupił wcześniej drugi lokalny dziennik – Gazetę Krakowską (która po drodze wchłonęła trzecią – Echo Krakowa). Tym sposobem Niemcy mają w Krakowie wszystkie regionalne dzienniki, czyli dwa, które już wkrótce zleją się zapewne w jeden.

Czy można mieć o to pretensje do zagranicznego kapitalisty, który serwuje polskiemu czytelnikowi informacyjną papkę przyrządzoną jak najmniejszym kosztem? Te pretensje należy mieć raczej do polskich polityków, właścicieli rodzimych mediów „w ostatniej instancji”, którzy stanowiąc prawo zupełnie beztrosko oddali gazety lokalne wydawcom zagranicznym, bez ustanowienia zakazu monopolizowania rynku czytelniczego przez kroczące wykupywanie tytułów konkurencyjnych. Stąd narastająca potrzeba walki o polskie media, do których ma prawo każdy obywatel, a państwo ma obowiązek ich wspomagania.

Analogia zawirowań w Dzienniku Polskim i Capelli Cracoviensis nie jest może pełna, ale te dwa zdarzenia pokazują, jak nadzór właścicielski skutecznie eliminuje z kultury i mediów wartości dla nas fundamentalne. Co gorsza, nie ma na to sposobu. Pozostają naiwne apele o opamiętanie się kierowane przez zdesperowanych obywateli do tzw. decydentów.

A póki co, będziemy przerabiać takie oto scenki z telewizyjnego studia. Dyskutują dwaj złotouści redaktorzy z dwóch prominentnych redakcji. Jeden z nich nie wytrzymuje i wygarnia drugiemu:
- Ależ pan, panie redaktorze, zupełnie zmienił poglądy od czasu naszego niedawnego spotkania w tym studiu.

Zaczepiony odgryza się:
- Ależ ja, panie redaktorze, absolutnie nie zmieniłem poglądów, ja tylko zmieniłem gazetę, w której pracuję.

Władysław Tyrański

 


drewniane okna pasywne i energooszczędne

panele elewacyjne

13 grudnia, stan wojenny w małopolsce i świętokrzyskim