Czy Polska odda suwerenność?

„Czy oddamy suwerenność?” O perspektywach polskiej polityki zagranicznej i o przyszłości Unii Europejskiej. Uczestnicy spotkania: dr hab. Krzysztof Szczerski, były wiceminister spraw zagranicznych w rządzie Jarosława Kaczyńskiego, obecnie poseł na Sejm RP, członek Komisji Spraw Zagranicznych i Komisji Spraw Europejskich Sejmu RP
Prowadzący: Józef Ratajczak


Władysław Tyrański

Podwójny Trybunał Stanu dla ministra Sikorskiego

Czy słyszał ktoś o niedawnej, poważnej konferencji gospodarczej zorganizowanej w Warszawie przez PiS? Nie? No, właśnie. Za to w mediach aż huczało o groźbie Jarosława Kaczyńskiego postawienia przed Trybunałem Stanu ministra Sikorskiego za jego występ w Berlinie. Ma to być jakoby kolejna aberracja prezesa, w którą popadł, aby utrzymać swój topniejący elektorat – osoby starsze, mniej wykształcone i z małych ośrodków. Co zrobić jednak z młodymi, dobrze wykształconymi i z dużych miast, którzy rzekomą aberrację Kaczyńskiego podnoszą jeszcze do kwadratu, domagając się dla Radosława Sikorskiego aż podwójnego Trybunału Stanu?

Bo właśnie głosem takich ludzi przemówił w krakowskim Klubie Wtorkowym (wtorek, 6 grudnia 2011) prof. Krzysztof Szczerski, człowiek 38-letni, doktor habilitowany nauk humanistycznych w zakresie nauk o polityce, pracujący na Uniwersytecie Jagiellońskim, a wykładający poza nim także na trzech innych krakowskich uczelniach: Uniwersytecie Papieskim, Wyższej Szkole Europejskiej i Wyższej Szkoły Filozoficzno-Pedagogicznej „Ignatianum”. Słowem solidna krakowska inteligencja.

Szczerski został na początku 2007 roku wiceministrem spaw zagranicznych w rządzie Kaczyńskiego, dzięki czemu otrzymał możliwość łączenia w codziennej pracy teorii polityki z jej praktyką. Teraz zaś został posłem jako kandydat bezpartyjny z listy PiS. I oto ten człowiek, młody, mówiący językami i obyty w świecie, znający polityczne salony i polityczną kuchnię, nie waha się żądać dla Sikorskiego Trybunału Stanu, i to podwójnego, osobno za formę, i osobno za treść jego wystąpienia.

Co do formy, to jak powszechnie wiadomo, Sikorski wygłosił swoje przemówienie w za granicą, mówił po angielsku, a potem tłumaczył się w Polsce, że to jego prywatna sprawa, gdzie przemawia i do kogo. Nie ma na to żadnego usprawiedliwienia – ocenia Szczerski. Taka mowa do Europy polskiego ministra spraw zagranicznych powinna być wygłoszona w kraju, po polsku z tłumaczeniem na angielski i po konsultacji z najwyższymi instytucjami w państwie. Wiemy już dzisiaj, że jeśli nawet były jakieś konsultacje Sikorskiego z Tuskiem, to na pewno nie było ich z Komorowskim i Sejmem. Do cyzelowania angielskiego tekstu użyto natomiast zagranicznych ekspertów od marketingu politycznego, m.in. byłego ambasadora Wielkiej Brytanii w Polsce Charlesa Crawforda. Całe zdarzenie wygląda zatem na czystą prywatę ministra. Jednak żelazna zasada polityki mówi, że minister spraw zagranicznych występuje publicznie zawsze i wszędzie wyłącznie w imieniu swojego kraju. „Tak też odebrano mowę Sikorskiego za granicą – komentuje Szczerski – o czym świadczą tamtejsze, niezbyt zresztą liczne komentarze”.

Oczywisty fałsz w tłumaczeniach Sikorskiego odczuwalny jest też na krajowym podwórku. Skoro w Berlinie zabierał on głos jako „wolny strzelec”, to skąd bombastyczne zapewnienia Tuska, że było to najważniejsze wystąpienie polskiej prezydencji w UE? Aby fałsz ten przezwyciężyć, trzeba się zdecydować: albo na jedno, albo na drugie.
Nie lepiej wypada analiza treści przemowy. Wynika z niej, że Polska – mówiąc potocznie – oddaje w rywalizacji europejskiej głos za Niemcami. I nie jest to żadna polska koncepcja nowej Europy – jak to chcą widzieć rządowi euroentuzjaści – lecz hołdowniczy akces do koncepcji niemieckiej przeciw koncepcji francuskiej i brytyjskiej, które od lat konkurują z niemiecką. Szczególnie niemiłe okazuje się to dla Wielkiej Brytanii, która wraz z Polską odbierana była dotąd w Unii jako zatwardziały wróg europejskiego państwa federacyjnego. Tusk ustami Sikorskiego powiedział Anglikom – nie liczcie na Polskę, teraz izolując się od Unii, zostajecie sami.

Zmiany instytucjonalne w Europie proponowane przez Sikorskiego są, zdaniem Szczerskiego, pseudodemokratyczne. Po pierwsze, w przyszłej federacji dominującą pozycję zajmą Niemcy i one narzucać będą swoją wolę pozostałym krajom sfederowanym. Po drugie zaś, utwierdzi się w Unii parlamentaryzm fasadowy, w którym brak jakiejkolwiek więzi europosłów z ich wyborcami. Bo do tego na pewno doprowadzi pomysł stworzenia „paneuropejskiej listy wyborczej”, dzięki której Łotysz będzie wybierany w Portugalii, Fin w Hiszpanii, a Grek w Suchej Beskidzkiej. „To przepis na prawdziwą, europejską katastrofę – ostrzegał Szczerski – zgoda na paternalistyczne rządy jednego, najsilniejszego państwa, nad innymi, legitymizowane przez  fasadową demokrację pozbawioną oparcia w społecznościach narodowych”.

Wypada odpowiedzieć jeszcze na kardynalne pytanie, które padło zresztą z sali: głupota to czy wyrachowanie? W tej kwestii Szczerski zaprezentował odpowiedź „rozumiejącą”. Jego zdaniem w sprawach państwowych Tusk kieruje się „podległym myśleniem o nas samych”. Charakterystyczny dla tego myślenia jest głęboki kompleks niższości Polaka wobec innych narodów. Tusk napisał kiedyś w ankiecie dla miesięcznika „Znak”, że dla niego polskość to nienormalność, która mu ciąży. To łączy go akurat z Sikorskim, który szlifując akcent oksfordzki, nie chciał uchodzić za granicą za Polaka, lecz zawsze za angielskiego dżentelmena. Potwierdzają to Szczerskiemu angielscy koledzy Sikorskiego z jego studiów w Oksfordzie i sam Szczerski, bo jako wiceministrowi dane mu było oglądać poranne groteskowe sceny, które można by zatytułować: „Radosław Sikorski spożywa angielskie śniadanie w rządowym hotelu „Parkowa” w Warszawie z Timesem w dłoni”.

W rezultacie Tusk ma głębokie przekonanie o polskiej narodowej niemożności. Wystarczy nam więc jako narodowi, aby była ciepła woda w kranie. A skoro niczego sami nie potrafimy zdziałać, wpuśćmy kogoś z zewnątrz, żeby zrobił wreszcie u nas porządek. I niech to będzie prawdziwy hegemon, bo najważniejsze dla nas, żeby usadowić się w blasku boskiego centrum, a nie na ciemnych, przeklętych rubieżach. W tym celu trzeba zrobić wszystko, a wtedy najwięksi w Europie uznają na pewno, że jesteśmy fajni. Nie warto się temu historycznemu procesowi przeciwstawiać, gdy nasze dzieje pouczają nas, że Polska była, jest i będzie zawsze słaba, zawsze zmuszona do klamkowania u obcych.

Trudno odmówić Szczerskiemu daru obserwacji w odniesieniu do rządów Tuska. Ale chyba nie tylko jemu. Pamiętam tekst Rafała Ziemkiewicza sprzed jakiegoś czasu i jego prześmiewczą zachętę do wybrania sobie zawczasu zaborcy, któremu przyjdzie już niedługo oddać się w niewolę. Bo w wyniku przemian ostatnich 20 lat jeszcze taki luksus nam pozostał. Nie wiem, czy Sikorski czytał Ziemkiewicza, ale odrobiny opisanego przez niego luksusu chyba postanowił zażyć w Berlinie.


Władysław Tyrański

 


drewniane okna pasywne i energooszczędne

panele elewacyjne

13 grudnia, stan wojenny w małopolsce i świętokrzyskim