Druga afera orzełkowa? Chyba nie.

Władysław Tyrański

Spółka „Agora”, czyli Gazeta Wyborcza”, otrzymała od Naukowej Akademickiej Sieci Komputerowej (NASK) prawo dysponowania domenami internetowymi Polska.pl oraz Poland.pl. Po upublicznieniu tego faktu wielu Polaków doznało przykrego uczucia, że w prywatne ręce przeszło kolejne dobro narodowe – nazwa naszego kraju w języku polskim i angielskim, pod którymi to hasłami umieszczać można w internecie przekaz dostępny w każdym czasie i w każdym miejscu na kuli ziemskiej.

Ujawnione przez media okoliczności transakcji, przywołane podczas spotkania w krakowskim Klubie Wtorkowym (wtorek, 10 stycznia 2012), przypominają jako żywo polskie, tzw. złodziejskie prywatyzacje majątku państwowego. Bo oto NASK, obecnie „resortowy” instytut badawczy, podległy Ministerstwu Nauki i Szkolnictwa Wyższego, pozbywa się części swojego, tj. państwowego majątku, na rzecz prywatnej firmy medialnej wspierającej partię rządzącą. Następnie nie podaje się do publicznej wiadomości warunków transakcji (tajemnica handlowa), a przy okazji dowiadujemy się, że dyrektor NASK Michał Chrzanowski jest byłym funkcjonariuszem Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego w stopniu pułkownika.

Do tego oficjalne oświadczenie NASK w tej sprawie (z 5 grudnia 2011) napisane zostało w iście „urbanowym”, matackim stylu: domeny nie zostały sprzedane, a ich ostatecznym dysponentem pozostaje NASK, Agora SA była jedynym chętnym, mimo rozesłania oferty do wielu podmiotów, szczegółowe warunki umowy stanowią tajemnicę handlową, a „cała procedura odbywała się na podstawie obowiązujących przepisów prawa z uwzględnieniem prawnych i ekonomicznych interesów NASK oraz misji realizowanej przez NASK”.

Nie wiemy zatem ani jaka była treść oferty NASK skierowanej do różnych podmiotów, ani co oznacza, że „ostatecznym dysponentem” domeny pozostaje NASK (posiada nadal pełną własność w sensie prawnym, czy jest to inna forma posiadania?), ani jaką formę posiadania wykupiła Agora (wynajem, dzierżawa?). Nie wiemy też, czy „ostateczne dysponowanie” domeną uprawnia NASK do jakiegokolwiek ingerowania w treść przekazu ukazującego się w tej domenie po podpisaniu umowy z Agorą? Chodzi m.in. o najprostsze zabezpieczenia, np. przed publikowaniem drastycznych treści obyczajowych czy kontrowersyjnych opinii na tematy społeczne, które nie naruszałyby litery prawa, ale nie licują z nazwą „Polska”.

Nie wiemy też na jakich przepisach opierała się procedura zastosowana przez NASK do przeprowadzenia transakcji. Czy zastosowano przepisy o zamówieniach publicznych, a jeśli tak, to jaką formułę zamówienia publicznego wybrano i dlaczego?

I pytanie najważniejsze: jaki był powód oddania domeny "Polska.pl" innemu podmiotowi i nie było to polskie ministerstwo spraw zagranicznych ani inna instytucja państwowa?

Są też inne kwestie, jakie pojawiły się przy okazji: czy Michał Chrzanowski, dyrektor NASK od 2009 roku, był lub nadal jest funkcjonariuszem Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego, i czy ma on stopień pułkownika? Zapytać należy, czy te informacje o osobie dyrektora nie są ważne dla podmiotów korzystających z usług NASK? Jeśli tak, to dlaczego tych wiadomości nie ma na jego stronie internetowej?

Wszystkie wymienione pytania zadałem rzecznikowi prasowemu NASK Radosławowi Musiałowi. Obiecał odpowiedzieć – a wtedy zaraz o tym napiszę.

Teraz czas może zdać sobie sprawę, że internetowa domena "Polska.pl" to jakby drugi polski orzełek, drugie godło narodowe, pod którym jako naród występujemy wobec innych narodów świata. Stąd przeświadczenie i związana z tym przykrość, że dyrektor-pułkownik Chrzanowski dość nonszalancko pozbawia nas narodowego symbolu, z którym się identyfikujemy jako Polacy, i którym, jakby się wydawało, nikt jednostkowo nie ma prawa dysponować.

Przypomina to zachowanie prezesa PZPN Grzegorza Laty, który, można powiedzieć, również przehandlował jeszcze większy symbol narodowy, bo samego polskiego orzełka umieszczanego na koszulkach piłkarskiej reprezentacji Polski, tj. za korzyści majątkowe uzyskane przez PZPN zgodził się na usunięcie tegoż orzełka z reprezentacyjnych koszulek na mecze w zbliżających się piłkarskich mistrzostwach Europy. Wielkie wzburzenie Polaków kazało mu szybko cofnąć nieszczęśliwą transakcję, a za karę o mały włos nie stracił posady prezesa.

Nie grozi to dyrektorowi NASK. Domeny "Polska.pl" i "Poland.pl" i nie mają jeszcze tak wielkiej symbolicznej mocy jak godło narodowe. Bo dopiero zaczynamy zdawać sobie sprawę z ich możliwego oddziaływania w wirtualnym, internetowym świecie. Ale i tak spodziewalibyśmy się bardziej, że pod tymi nazwami wykreowany będzie nie „prywatny”, ale „ogólnonarodowy” wizerunek Polski. Tak jak to jest w świecie. Uskuteczniamy jednak wariant drugi.

Dlaczego tak się dzieje? Odpowiedzieć można cytatem z wieszcza: „Tak, by nam się serce śmiało do ogromnych, wielkich rzeczy. A tu pospolitość skrzeczy...”. Owa pospolitość to konieczność wypełnienia treścią narodowej domeny. A na to trzeba chęci, pomysłu i pieniędzy. Czyż nie wygodniej oddać to wszystko za parę groszy komuś, kto podpisze umowę, że się tym zajmie na własny koszt?

Prezes Lato miał łatwiej niż dyrektor Chrzanowski. Żeby odzyskać przehandlowanego orzełka z reprezentacyjnej koszulki wystarczyło go tam na powrót przyszyć. Zaś po powtórnym upaństwowieniu domen "Polska.pl" i "Poland.pl" pojawiłoby się znowu dręczące pytanie: co z nimi począć?
Przewiduję, że drugiej afery orzełkowej nie będzie.

Władysław Tyrański

 

drewniane okna pasywne i energooszczędne

panele elewacyjne

13 grudnia, stan wojenny w małopolsce i świętokrzyskim